Wszechświat i technologia



Już w starożytności i dawnej historii cywilizacji na Ziemi np. w pismach : Upaniszadach, Rigwedzie, czy innych starych, mądrych, nie tylko hinduskich księgach, napotkać można na rozmaite opisy budowy wszechświata, jego różnych epok i historii, dzięki którym możemy obecnie wyciągać pewne wnioski na temat struktury kosmosu i jego dalszego rozwoju, nie brak tego typu opisów również w Piśmie Świętym Starego Testamentu, w Księdze Rodzaju (opis stworzenia) i innych pismach wczesnych kultur na Ziemi, o których mówimy jako o objawionych, spisanych przez proroków, ale też w pismach apokryficznych, które w różny niekiedy sposób opisują pewne tematy podróży kosmicznej, jej technologii i kosmosu, określonych istot wyższych, a które zostały wykluczone np. z ksiąg uznawanych przez kolejne sobory (np. księga Henocha) albo innych ludzi którzy zajmowali się ich interpretacją m. in w innych nurtach wyznaniowych i religiach. Są to często jednak opisy, które zazwyczaj powstały w oparciu o pewną symbolikę, więc mogą zarówno dotyczyć w pewnej interpretacji zarówno ogólniejszej prawdy lub dotyczyć tylko wybranej sytuacji i trudno jednoznacznie ocenić ich merytoryczną wartość do celów praktycznych w obecnej kosmologii i astrofizyce. Obecnie wraz z dzisiejszym dynamicznym rozwojem astronomii obserwacyjnej i postępującym gwałtownym wzrostem ilości danych pochodzących z kosmosu typu danych astrofizycznych planet pozasłonecznych i większych skupień, enklaw potencjalnego życia inteligentnego we wszechświecie, stało się jasnych wiele faktów, na temat których wcześniej nie było nawet podejmowanej merytorycznej dyskusji, bo uważano np. milcząco, że w ogóle nie istnieją planety poza układem słonecznym, a było wielu takich ludzi, którzy w ten sposób kwitowali wszelkie właściwe spostrzeżenia i od czasów Giordano Bruno, aż do zupełnie niedawna prowadzili oni zacięty spór polegający na oporze biernym, wykorzystując to, że akurat nie było metod badawczych by potwierdzić określone ale przecież nasuwające się w procesie logicznego myślenia wnioski. Innym przejawem tego typu biernego oporu i inercji konserwatywnego myślenia jest obecnie zbyt kurczowe trzymanie się teorii względności i używanie jej niemal we wszystkich dziedzinach w astronomii i na obecnej wielorakiej płaszczyźnie naukowej, podczas gdy oparte o nią realne możliwości techniczne nie przedstawiają obecnie w zasadzie żadnej rewolucyjnej a przez to korzystniejszej wartości praktycznej - wciąż stopa ludzka nie stanęła dalej niż na jedynym naturalnym satelicie Ziemi, Księżycu, człowiek w dalszym ciągu nie jest w stanie opuścić własnego systemu gwiezdnego, dalej borykamy się z problemami ekonomicznymi i technologicznymi, których teoria względności nie potrafi rozwiązać. Ktoś wciąż chce tworzyć potencjał technologiczny dostępny cywilizacji na Ziemi używając obecnych kanonów naukowych i budować na nich technologię klasyczną wpierając ogółowi ludzi, że nie ma innej drogi niż ta którą się powszechnie lansuje, podobnie przecież jak to czynili wcześniej wspomniani entuzjaści twierdzenia że nie ma we wszechświecie innych planet poza tymi w systemie słonecznym. Co wiemy ? - z chwilą odkrycia przez A. Wolszczana pierwszych planet poza systemem słonecznym nagle okazało się i zaczęło się mówić o tym, że planety pozasłoneczne są wielokrotnie bardziej liczebne we wszechświecie niż gwiazdy i przestało być dziwnym, to z czym miano problemy przez lata. Gdy obserwacja tranzytów wraz ze spektroskopią dopplerowską zaczęła dostarczać danych, bo technologia do tego dojrzała, doszło do przewartościowania i system się rozszczelnił, uciekli też starzy maruderzy. Akurat w astronomii obecnie już nie ma chętnych, którzy chcieliby polemizować z możliwością istnienia życia organicznego poza Ziemią, bo wydaje się to tylko kwestią czasu zanim zostanie to potwierdzone. Tym samym runie kolejny bastion i aksjomat mówiący, że nie ma życia organicznego poza Ziemią ulegnie złamaniu. Tak samo runie kolejny bastion dotyczący samej technologii, która według mnie nie powinna czerpać inspiracji w tak dosłowny sposób, z danych, których źródłem jest analiza faktów naukowych, gdyż każde prawo na nich oparte ma słabe strony, które prowadzą do obejścia jego zasadniczych wyznaczników, które obecnie zdają się ograniczać wachlarz możliwości i stosowane dziś rozwiązania techniczne. Bo chociaż pewne właściwości wszechświata jak stałe fizyczne typu stałej c (prędkość światła) i inne typu np. przenikalności elektrycznej próżni, które maja wpływ na propagację fali elektromagnetycznej w przestrzeni, wyznaczone doświadczalnie potwierdzają w sposób matematyczny swoją poprawność i nie mogą być zmienione przy użyciu konwencjonalnych metod naukowo - technicznych, zazębiają się pod względem kalkulacji i prowadzą do spójnych wniosków, to biorąc pod uwagę wielowarstwowość wszechświata i prawdopodobnie samej przestrzeni, którą one opisują w sposób częściowy, można wysunąć przypuszczenie, że ich stałość, a w szczególności interpretacja w szerszym układzie może zostać podważona. Za tego typu rozwarstwieniem przemawiają przesłanki, które dopiero pojawiają się na firmamencie obecnej systematyki oceny naukowej. Zatem multiwymiarowość wszechświata może oznaczać konieczność dopuszczenia i przyjęcia pod rozważenie, że to co jest obecnie dla nas oczywiste, jak przestrzeń trójwymiarowa i czas, nie jest tym samym na poszczególnych innych poziomach wszechświata, a co za tym idzie nasze pojęcie o prawdziwej budowie wszechświata nie jest doskonałe, to z kolei dowodzi tego, że nauka i budowana w oparciu o nią technologia opiera się na niewłaściwych założeniach, co obecnie jest przyczyną barier technologicznych, których rzekomo nie można pokonać. Innym przejawem parcia do krachu i do zebrania burz na plecy cywilizacji jest tworzenie przez określonych "zakładników" dogmatu naukowego, tkz. technologii destrukcyjnej typu prac nad fizyką jądrową, której przejawem jest uparta i brudna technologia, zamiast dostrzegania lepszych "eleganckich" metod produkcji energii. Tak się jednak niestety składa, że z pracami nad źródłami energii, wiążą się także wyniki mogące zasilić potencjał nowych napędów, obecne prace służą jednak w zasadzie zasklepieniu tego typu możliwości, bo prowadzą one do ślepego zaułka, gdzie nie przebity tunel prowadzący jak po sznurku, stanowi nic innego, jak korzyść ekonomiczna i układ gospodarczy świata. Można pesymistycznie stwierdzić, że rozwój cywilizacji nie przebiega po właściwych torach, jednak pesymizm nie musi prowadzić do wypracowania jakichś konkretnych wyników, w tym przypadku może poza tą jedyną konkluzją, że na doświadczeniu budujemy swoją wiedzę o otoczeniu i jako ludzie ewentualny błąd odczujemy ni mniej ni więcej jak na własnej skórze. Nasz wszechświat cały czas jest praktycznie w ogóle nie poznany, obecna wiedza nie stanowi nawet ułamka wiedzy praktycznej, który umożliwiłby jego opisanie. Dopóki technologia znowu nie dojrzeje do skoku, jaki dokonał się w przypadku planet pozasłonecznych, dopóty nasza wiedza oparta będzie tylko o dane pochodzące z obserwacji zdalnej, bez możliwości bezpośredniego poznania różnorodności i bogactwa, które przedstawia kosmos i jego nieskończona przestrzeń, w której znajdują się te odpowiedzi i pytania, na których wyjaśnienie wszyscy niecierpliwie czekamy. Dziś przestrzeń kosmiczna dostępna jest jedynie odpowiednio przeszkolonym ludziom, można powiedzieć, o mocnych nerwach, gdyż technologia podróży kosmicznej cały czas jest zawodna i bardzo niebezpieczna - wszyscy pamiętamy tragedie typu wypadków promów kosmicznych, gdzie dwukrotnie mieliśmy do czynienia ze śmiercią astronautów spowodowaną niedopatrzeniami służb kontroli lotów i zawodną technologią. Wciąż rozwijana jest idea Brauna i jego koncepcja lotów kosmicznych, zaproponowana jeszcze wcześniej przez niektórych, jak się okazuje, nieco nawiedzonych badaczy, których uważało się później za geniuszy technologii, a których prace obecnie ujawniają swoją słabość pod względem zarówno zaangażowania potrzebnych zasobów ekonomicznych jak i technologicznym, narażając stosujące je kraje na wydatki, które mogłyby być przeznaczone na bardziej utylitarne cele, gdyby obecna technologia wynoszenia w kosmos np. satelitów nie byłaby tak kosztowna. Z drugiej strony śmieszne jest, że przemysł kosmiczny doprowadził do wdrożenia wielu korzystnych udogodnień w życiu ludzi, typu np. patelni teflonowych ;-) itp. i wielu innych nowych materiałów ale jednak jak widać, sam nie był w stanie diametralnie zmienić swojego charakteru do dziś. Wszędzie, również i w przemyśle kosmicznym, wciąż szukano przeznaczenia stosowanej technologii do celów militarnych, do tej pory co jakiś czas mamy powrót do nowej "małej zimnej wojny", gdy coraz to nowe państwo udoskonala broń rakietową dalekiego zasięgu, zdolną do przenoszenia broni ABC. I tutaj znowu mamy do czynienia z technologią destrukcji, na bazie której próbuje się budować jakieś systemy i ład gospodarczy - jest to nonsens, którego zwykłemu człowiekowi nie wytłumaczy żaden zwolennik odmiennej techniki, bo nikt nie podcina przecież gałęzi na której on siedzi i nie pogryzie on przecież ręki żywicielskiej, jednak przez tego rodzaju układ sytuacja technologii pogarsza się i postęp technologiczny znów odracza się w nieokreśloną bliżej przyszłość, co może irytować. Tendencja zamachu na podstawy funkcjonowania ekosystemu życiowego ludzi jest cały czas znaczna (kto zawinił ?), jak można dedukować, to surowce stały się tym narkotykiem, którym odurzył się najprawdopodobniej obecny świat, tego typu narkomania w tym przypadku jak widać znosi instynkt samozachowawczy cywilizacji w znacznym stopniu, co każdy z nas odczuwa, bądź odczuje niechybnie za jakiś czas, choćby nawet spał na "górze ze złota", którą zdobył kosztem innych. Wszystko wolno temu kto ma środki finansowe, nie rozliczy go system zbudowany na tych samych zasadach, będzie go wręcz usprawiedliwiał, nawet gdyby jawnie szkodliwość jego zachowań świeciła w twarz innym zdolnym do właściwej oceny tej sytuacji. Dlatego, szum który powstaje wokół działań niektórych kapitalistycznych jednostek funkcjonujących na arenie przemysłu kosmicznego i gospodarki światowej mającej na niego wpływ, na prawdę nigdy nie będzie służył cywilizacji, natomiast bardziej będzie miał na celu skupienia jeszcze większej sterty kapitału wokół siebie i siły potencjału ludzkiego. Wnioskiem jest to, że obecnie człowiek służy technologii, a nie technologia człowiekowi, to chory układ, któremu sami dajemy przyzwolenie. Nie zrozumie problemu ten kto nie ma przykrych doświadczeń finansowych i trudności ekonomiczne zostawił już dawno za sobą, oby było takich ludzi dużo, jednak gdy będzie ich za dużo "kołdra" może okazać się za krótka... Ilość dóbr na świecie jest ograniczona, system planety jest strefą zamkniętą, więc podgryzanie wzajemne nie będzie miało końca, dopóki ludzie nie osiągną następnego etapu swojego rozwoju - co najmniej stałego, permanentnego wyjścia poza ekosystem planety, ta prawda nie może zostać ominięta, jeżeli na świecie ma utrzymać się w miarę pokojowa sytuacja i skończyć ma się zabijanie. Ludzi będzie przybywać, ilości dostępnej materii na Ziemi nie powiększy nikt, także substancji deficytowych, dopóki sytuacja nie zyska uzdrowienia poprzez opracowanie odpowiedniej metody transportu międzyplanetarnego i międzygwiezdnego. Wyjścia z tego rodzaju sytuacji nie ma w obecnie znanej i stosowanej technologii, do tego by je znaleźć, konieczne jest bardziej inteligentne połączenie pewnych faktów z zakresu napędów i pójście o krok dalej w technice, którego to skoku należy dokonać wspólnie jako społeczeństwo, które aby to zrealizować, musi zaakceptować pewne otwierające się możliwości i przełamać własny lęk przed nimi i opartymi na nich technologiami. Obecne metody transportu nie doprowadzą prawdopodobnie przy tych realiach do radykalnego przełomu w komunikacji międzyplanetarnej w przeciągu życia tego pokolenia, trudno się pogodzić z tym faktem, jeżeli ktoś marzy o podróżach kosmicznych, ponieważ dla niektórych, chociaż pewnie do tego się nie przyznają, tego typu marzenie jest esencją życiową, więc próbują oni zacząć od modelarstwa, potem kontynuują w lotnictwie, aż czasami, dość rzadko, udaje im się awansować na tkz. astronautę, ale nie w Polsce, w naszym kraju nie ma przemysłu kosmicznego umożliwiającego wysyłanie w kosmos rakiet orbitalnych, czy próbników np. do planet zewnętrznych układu słonecznego i nie ma mowy aby tego typu sytuacja szybko uległa poprawie, zbyt wiele problemów pokutuje w społeczeństwie, by można było myśleć o tego typu wyzwaniach. Jednak ten problem nie polega tylko na kosztach oraz względach polegających na braku odpowiedniego przemysłu w Polsce, jest to problem podejścia do technologii jako takiej. Niestety nikomu nie można wytłumaczyć, że w oderwaniu od zaawansowanego przemysłu wymaganego w technologii rakiet, czyli skraplania gazów, całej chemii i metalurgii silników rakietowych, można stworzyć coś, co zaprzeczyłoby tego rodzaju zakrojonym na szeroką skalę działaniom, które w normalnych warunkach uważane są za sukces technologiczny i cywilizacyjny jak w przypadku rakiet, bo są technologie, które nie wymagają napędu rakietowego a są równie wydajne jeżeli chodzi o wykorzystywane siły fizyczne zdatne w kosmosie. Przy odpowiednim podejściu proste rozwiązania technologiczne dla napędów kosmicznych mogą tworzyć już małe zespoły ludzi, a prace nad nimi nie muszą wiązać się z uruchomieniem mielącej ekonomicznie podatkami naród, machiny gospodarczej, tak jak to się odbywa w USA, czy innych krajach z wysokim standardem życia i PKB na osobę. Żeby jednak ruszyć w Polsce jakikolwiek przemysł kosmiczny, nie mówię tu o pracach studentów, i innych pasjonatów - amatorów tworzących amatorskie konstrukcje satelitów i rakiet, trzeba by zacząć od szeroko zakrojonej akcji edukacyjnej i już od podstaw wpajać dzieciom zamiłowanie do kosmosu oraz niezależne formy i metody myślenia. Obecnie dzieci nie interesują się prawie w ogóle nawet samą astronomią, a co dopiero astronautyką, czy podróżami w kosmosie i do rzadkości należy gdy jakiś dzieciak wykazuje pociąg do czegoś więcej niż tylko gry komputerowe, czy telewizja. Ociężałość społeczna jest już w tym temacie daleko posunięta. Nie chodzi tu o prosty powód ekonomiczny, bo są metody by każdy mógł dołożyć nawet najmniejszy wkład w podwaliny przemysłu, który umożliwiłby coś bardziej interesującego niż zaspokajanie potrzeb własnego organizmu i rodziny. Mamy tu do czynienia z marazmem, w którym asertywna postawa może być kojarzona po prostu ze stratą czasu. Ja na przykład jestem obecnie w pewnym szczęśliwym splocie sytuacji w swoim życiu, że tymczasowo moje problemy ekonomiczne nie przesłaniają mi moich zainteresowań kosmosem, a moje potrzeby materialne pozostają zaspokojone, co pozwala mi patrzeć w przyszłość pod innym kątem niż mogą to czynić niektórzy słabiej sytuowani w moim otoczeniu. Inną sprawą jest, że poruszane przeze mnie sprawy np. napędu bezwładnościowego w innych postach, którego to napędu jestem propagatorem i pasjonatem znanym pewnie już dość szerokim rzeszom odbiorców, pozostają na razie poza merytorycznym odbiorem przez większość zainteresowanych tym tematem, gdyż jest to temat cały czas nowy i nie każdy wie jakie możliwości sukces w tym temacie mógłby otworzyć dla przeciętnego człowieka, a to ważny temat.


Napęd magnetyczno-inercyjny


Tego rodzaju napędy pozwolą w przyszłości na konstruowanie przez ludzi własnych pojazdów, które możliwościami dorównywałyby pozaziemskim UFO. Pojazd wyposażony w napęd bezwładnościowy nie potrzebuje paliwa jako takiego, nie generuje żadnych gazów celem odrzutu i ciągu rakietowego, jedyne co potrzebuje to wewnętrzny ruch mas w specyficznych generatorach inercyjnych lub przepływ płynu w przypadku napędu bezwładnościowego opartego na cieczy. Napęd taki stoi w hierarchii technologicznej wyżej nawet niż napęd atomowy, czy fotonowy anihilacyjny, a uzyskiwane prędkości są co najmniej wystarczające by w szybkim tempie skolonizować cały układ słoneczny, a być może po odpowiednich modyfikacjach także systemy sąsiednie. Siła generowana w tego rodzaju rozwiązaniach jest natury grawitacyjnej i wykorzystuje siły odśrodkowe przy obrocie masy lub również jej synchronizację z rodzajem specyficznego wirnika.


Ziemski projekt UFO